Tytuł: "W otchłani"
Autor: Beth Revis
Ilość stron: 392
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Moja ocena: 7/10
Przyznam szczerze, że nie bardzo wiedziałam czego mogę się spodziewać po tej książce. Była to w zasadzie moje pierwsza książka, której wydarzenia odbywały się w kosmosie. Moje obawy jednak okazały się całkowicie zbyteczne. Autorka bowiem stworzyła klasyczną wersję dystopijnej, romantycznej młodzieżówki od, których nasz rynek od kilku lat pęka w szwach. Czy jednak można powiedzieć, że autorka całkowicie posłużyła się utartym, mało wybitnym schematem? Czy było to dobre rozwiązanie? Zaraz do tego dojdziemy…
Autorka – Beth Revis zamieszkuję Karolinę Północną. Jej
pierwsza powieść, a mianowicie „W otchłani”
znalazła się na liście bestsellerów „New York Times’a”. Niedawno
zakończyła pracę nad pozycją „Milion Słońc” (II częścią dystopijnej trylogii),
a aktualnie męczy się nad III tomem. W języku angielskim nosi on tytuł „Shades of Earth”.
Fabułę rozpoczyna moment kiedy to Amy z rodzicami na pokładzie „Błogosławiongo”
stają przed komorami kriogenicznymi i
czekają na zahibernowanie. Ich misją bowiem jest zaludnienie i doprowadzenie do
użytkowania nowej planety. Dotarcie na ową planetę ma trwać 300 lat, dlatego hibernacja
jest konieczna.
Dla Amy wiąże się to z wieloma poświęceniami. Musi porzucić
dotychczasowe życie – szkołę, przyjaciół, chłopaka… Liczy się również z tym, że
kiedy już dotrze na tę planetę oni nie będą już żyć, a sama nie będzie mieć
możliwości powrotu…
Sam początek niezbyt przypadł mi do gustu. Całe to
przedstawienie procesu hibernacji przyprawiało mnie o mdłości…
„Paskudztwo w
kroplówkach nie płynęło jak woda – toczyło się ciężko ja miód. Hassan ścisnął
worek, by przepchnąć je przez przewód. […] Mama syknęła z bólu. Ed zwolnił żółty,
plastikowy zacisk pustej kroplówki podpiętej do zgięcia łokcia i przewodem
popłynęła pod ciśnieniem krwi, gromadząc się w worku. Mamie stanęły w oczach
łzy. [...] prześwitywało przez żyły, gdy gęsta ciecz wspinała się w górę
ramienia. – Trzeba czekać aż dotrze do serca”
Możecie wyobrazić sobie moje zniesmaczenie kiedy zaczęłam
czytać tę książkę w autobusie. Ja, jako swoisty przykład trypanofoba i hemofoba…
Myślałam, że zemdleję. Na szczęście autorka po tym rozdziale już nie katowała
mnie podobnymi scenami ;).
Na czym to skończyłam? A, tak! Hibernacja, igły, krew… No
dobra.
Misja jednak nie przebiegła pomyślnie. Amy została brutalnie
zbudzona oficjalnie 50 lat przed wylądowaniem u celu… Ktoś wyraźnie chciał ją
zabić.
Wówczas pojawia się postać Starszego – szesnastoletniego następcy
dowódcy statku kosmicznego. Zafascynowany widokiem bladej, rudej dziewczyny
(tak, tak Amy jest ruda, nie pisałam wcześniej? Męczy mnie to niesamowicie.
Dlaczego w co drugiej książce główna bohaterka jest ruda? „W otchłani”, „Przędza”,
„Miasto Kości”… normalnie masakra…) i pomaga jej odnaleźć potencjalnego
mordercę oraz rozwiązać zagadkę kolejnych zabójstw.
Starszy został przedstawiony jako silny, ale moim zdaniem
trochę zbyt naiwny nastolatek. Te wszystkie „ochy i achy, jaka ona jest piękna”
są trochę mało męskie w moim odczuciu, ale kto, co woli…
A propos wątku romantycznego, to uważam, że został trochę za
słabo zarysowany. Jeśli autorka zabiera
się za coś takiego, to niech stworzy to z „powerem”, a nie zaprzestaje na
jednym i to nawet niezbyt namiętnym pocałunku… ekhem… coś czuje, że za bardzo
się rozkręcam… zaprzestańmy na tym… :D
Podobał mi się za to wizerunek Najstarszego. Starego,
zgrzybiałego, despotycznego dziadka posiadającego miano dowódcy. Trochę marnie
zakończył swoją karierę, odrobinę inaczej wyobrażałam sobię… hmmm… jego
zwolnienie posady…
Podsumowując – nie żałuję jej lektury. Przeciwnie! Było to
dosyć ciekawe doświadczenie. Podobał mi się pomysł autorki na książkę. Kosmos, hibernacja,
czy też warunki prowadzenia życia na statku, wszystko to moim zdaniem zasługuję
na 5! Gorzej tylko z realizacją tego pomysłu… Nie mogę ścierpieć nader wszystko
tego wątku romantycznego! No dobra… znowu zaczynam… Nie podobały mi się również
zbyt szybkie przeskoki z pierwszoosobowych narracji Amy i Najstarszego. Te
rozdziały były stanowczo za krótkie. Przejdźmy jeszcze do pozytywów. Jak już
wcześniej pisałam; pomysł, pomysł i jeszcze raz pomysł! Niesamowicie ciekawy.
Początek czytało mi się naprawdę przyjemnie. Z końcówką gorzej, ale muszę
przyznać, że zakończenie jest naprawdę zaskakujące… Druga zaleta, to okładka.
Przepiękna, intrygująca i romantyczna… ;) Graficy odwalili naprawdę kawał
dobrej roboty. Śmiało więc polecam tę książkę każdej nastolatce, nie jest to
strata czasu, a rzeczywiście warto zapoznać się z tak oryginalną wizją dystopii…
Teraz informacja dla pragnących posiadania pozycji „W otchłani”. Posiadam ten egzemplarz, a raczej już do niej nie wrócę. Dlatego też jestem gotowa wymienić się na inną pozycję ;) Zdobyłam ją drogą wymiany, więc nie jest w idealnym stanie, aczkolwiek jej stan raczej nie wpływa na jakość czytania, zapewniam! Chętnych proszę o informację w komentarzach, czy też na stronie lubimyczytac.pl Przy okazji również zachęcam do przejrzenia innych moich ofert pod TYM linkiem.
Pozdrawiam! :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytelniku! Jeżeli dobrniesz do końca mojego postu, zostaw po sobie jakiś ślad, komentuj, pytaj, jeżeli jesteś blogerem na pewno odwiedzę Twoją stronę i się odwdzięczę :)
Przy komentowaniu bądź kulturalny i nie spamuj.