czwartek, 20 czerwca 2013

"W Otchłani" Beth Revis - recenzja


Tytuł: "W otchłani"
Autor: Beth Revis
Ilość stron: 392
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Moja ocena: 7/10




Przyznam szczerze, że nie bardzo wiedziałam czego mogę się spodziewać po tej książce. Była to w zasadzie moje pierwsza książka,  której wydarzenia odbywały się w kosmosie. Moje obawy jednak okazały się całkowicie zbyteczne. Autorka bowiem stworzyła klasyczną wersję dystopijnej, romantycznej młodzieżówki od, których nasz rynek od kilku lat pęka w szwach. Czy jednak można powiedzieć, że autorka całkowicie posłużyła się utartym, mało wybitnym schematem? Czy było to dobre rozwiązanie? Zaraz do tego dojdziemy…


Autorka – Beth Revis zamieszkuję Karolinę Północną. Jej pierwsza powieść, a mianowicie „W otchłani”  znalazła się na liście bestsellerów „New York Times’a”. Niedawno zakończyła pracę nad pozycją „Milion Słońc” (II częścią dystopijnej trylogii), a aktualnie męczy się nad III tomem. W języku angielskim nosi on tytuł „Shades of Earth”.

Fabułę rozpoczyna moment kiedy to Amy z rodzicami na pokładzie „Błogosławiongo”  stają przed komorami kriogenicznymi i czekają na zahibernowanie. Ich misją bowiem jest zaludnienie i doprowadzenie do użytkowania nowej planety. Dotarcie na ową planetę ma trwać 300 lat, dlatego hibernacja jest konieczna.

Dla Amy wiąże się to z wieloma poświęceniami. Musi porzucić dotychczasowe życie – szkołę, przyjaciół, chłopaka… Liczy się również z tym, że kiedy już dotrze na tę planetę oni nie będą już żyć, a sama nie będzie mieć możliwości powrotu…

Sam początek niezbyt przypadł mi do gustu. Całe to przedstawienie procesu hibernacji przyprawiało mnie o mdłości…

„Paskudztwo w kroplówkach nie płynęło jak woda – toczyło się ciężko ja miód. Hassan ścisnął worek, by przepchnąć je przez przewód. […] Mama syknęła z bólu. Ed zwolnił żółty, plastikowy zacisk pustej kroplówki podpiętej do zgięcia łokcia i przewodem popłynęła pod ciśnieniem krwi, gromadząc się w worku. Mamie stanęły w oczach łzy. [...] prześwitywało przez żyły, gdy gęsta ciecz wspinała się w górę ramienia. – Trzeba czekać aż dotrze do serca”

Możecie wyobrazić sobie moje zniesmaczenie kiedy zaczęłam czytać tę książkę w autobusie. Ja, jako swoisty przykład trypanofoba i hemofoba… Myślałam, że zemdleję. Na szczęście autorka po tym rozdziale już nie katowała mnie podobnymi scenami ;).

Na czym to skończyłam? A, tak! Hibernacja, igły, krew… No dobra.

Misja jednak nie przebiegła pomyślnie. Amy została brutalnie zbudzona oficjalnie 50 lat przed wylądowaniem u celu… Ktoś wyraźnie chciał ją zabić.

Wówczas pojawia się postać Starszego – szesnastoletniego następcy dowódcy statku kosmicznego. Zafascynowany widokiem bladej, rudej dziewczyny (tak, tak Amy jest ruda, nie pisałam wcześniej? Męczy mnie to niesamowicie. Dlaczego w co drugiej książce główna bohaterka jest ruda? „W otchłani”, „Przędza”, „Miasto Kości”… normalnie masakra…) i pomaga jej odnaleźć potencjalnego mordercę oraz rozwiązać zagadkę kolejnych zabójstw.

Starszy został przedstawiony jako silny, ale moim zdaniem trochę zbyt naiwny nastolatek. Te wszystkie „ochy i achy, jaka ona jest piękna” są trochę mało męskie w moim odczuciu, ale kto, co woli…
A propos wątku romantycznego, to uważam, że został trochę za słabo zarysowany.  Jeśli autorka zabiera się za coś takiego, to niech stworzy to z „powerem”, a nie zaprzestaje na jednym i to nawet niezbyt namiętnym pocałunku… ekhem… coś czuje, że za bardzo się rozkręcam… zaprzestańmy na tym… :D

Podobał mi się za to wizerunek Najstarszego. Starego, zgrzybiałego, despotycznego dziadka posiadającego miano dowódcy. Trochę marnie zakończył swoją karierę, odrobinę inaczej wyobrażałam sobię… hmmm… jego zwolnienie posady…

Podsumowując – nie żałuję jej lektury. Przeciwnie! Było to dosyć ciekawe doświadczenie. Podobał mi się pomysł autorki na książkę. Kosmos, hibernacja, czy też warunki prowadzenia życia na statku, wszystko to moim zdaniem zasługuję na 5! Gorzej tylko z realizacją tego pomysłu… Nie mogę ścierpieć nader wszystko tego wątku romantycznego! No dobra… znowu zaczynam… Nie podobały mi się również zbyt szybkie przeskoki z pierwszoosobowych narracji Amy i Najstarszego. Te rozdziały były stanowczo za krótkie. Przejdźmy jeszcze do pozytywów. Jak już wcześniej pisałam; pomysł, pomysł i jeszcze raz pomysł! Niesamowicie ciekawy. Początek czytało mi się naprawdę przyjemnie. Z końcówką gorzej, ale muszę przyznać, że zakończenie jest naprawdę zaskakujące… Druga zaleta, to okładka. Przepiękna, intrygująca i romantyczna… ;) Graficy odwalili naprawdę kawał dobrej roboty. Śmiało więc polecam tę książkę każdej nastolatce, nie jest to strata czasu, a rzeczywiście warto zapoznać się z tak oryginalną wizją dystopii…

Teraz informacja dla pragnących posiadania pozycji „W otchłani”. Posiadam ten egzemplarz, a raczej już do niej nie wrócę. Dlatego też jestem gotowa wymienić się na inną pozycję ;) Zdobyłam ją drogą wymiany, więc nie jest w idealnym stanie, aczkolwiek jej stan raczej nie wpływa na jakość czytania, zapewniam! Chętnych proszę o informację w komentarzach, czy też na stronie lubimyczytac.pl Przy okazji również zachęcam do przejrzenia innych moich ofert pod TYM linkiem.
Pozdrawiam! :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku! Jeżeli dobrniesz do końca mojego postu, zostaw po sobie jakiś ślad, komentuj, pytaj, jeżeli jesteś blogerem na pewno odwiedzę Twoją stronę i się odwdzięczę :)
Przy komentowaniu bądź kulturalny i nie spamuj.