czwartek, 20 czerwca 2013

"Czerwień Rubinu" Kerstin Gier - recenzja



Tytuł: "Czerwień Rubinu"
Autor: Kerstin Gier
Ilość stron: 344
Wydawnictwo: Egmont
Moja ocena: 9/10




Od dawna już planowałam rozpocząć czytanie tej trylogii. Długo oczekiwałam na ich egzemplarze w bibliotece, a gdy już się pojawiły wprost oniemiałam z radości. Od razu wypożyczyłam wszystkie trzy. Co prawda dopiero przeczytałam pierwszą część, ale za chwilkę zabieram się za pozostałe tomy ;) Przyznam, że z początku nie chciałam się zabierać za literaturę niemiecką… ja nie wiem, to chyba z babci na mnie przeszło. Na szczęście przełamałam się i zdusiłam w zarodku to nieładne uprzedzenie, ponieważ naprawdę są warte przeczytania…


Cała akcja odbywa się w Londynie. Główna bohaterka Gwendolin od zawsze widzi duchy. Uchodzi przez to za pannę z wybujałą wyobraźnią. Z tego powodu wyszydza z niej zwłaszcza jej kuzynka – Charlotta, ruda piękność, najlepsza uczennica, do tego z powołaniem do podróży w czasie…

Czyżby? To dlaczego pewnego dnia to właśnie Gwen osuwa się grunt pod nogami i ląduje 200 lat wstecz? Data urodzin Gwendolin może być tylko złudna… Czy aby na pewno to ósmy października?  Isaac Newton przecież obliczył, że posiadaczka genu podróży w czasie urodzi się 7 października… Jaką tajemnicę skrywa przed nią rodzina? Co się wydarzyło kilka pokoleń temu? Czy to zwykły przypadek? Pomyłka? Niemożliwe…

Gwendolin ku rozpaczy swojej ciotki i kuzynki wkońcu ląduje w Gildii. To ona jest Rubinem – ostatnim kamieniem niezbędnym do zamknięcia kręgu. Teraz to ona musi doprowadzić misję odnalezienia zagubionych kamieni wraz z Gideonem u boku do końca. Czy jej się to uda? Przecież to Charlotta przez lata była przygotowywana do podróżowania w czasie… I jak na miłość boską ma wytrzymać z tym Gideonem… Nie dość, że ma długie włosy, to jeszcze śmie na każdym kroku z niej drwić. To już przesada… 

Na szczęście jest Leaslie, jak zwykle niezawodna przyjaciółka, która zawsze odnajdzie odpowiedzi na najbardziej nurtujące je pytania w google’ach.

Kerstin Gier swoją „Trylogią Czasu” zdobyła całe rzesze fanów w Niemczech. W Polsce również zdobyła popularność, jednakże ja się nieco rozczarowałam. Po nieprzeciętnie wysokich ocenach na różnorakich portalach oczekiwałam czegoś naprawdę wybitnego. Zbarakło mi tu takiego hmmm... "poweru"(?), czegoś naprawdę wyjątkowego... 

Nie twierdzę jednak, że czas, który spędziłam z tą książką był zmarnowany! Pomysł na powieść był niesamowity i chyba właśnie tym autorka urzekła swoich czytelników. W końcu nie każdy łapie się takiego tematu jakim są podróże w czasie. W zasadzie to nie znalazłam nic co przeszkadzałoby mi w tej książce. Na brak akcji również nie można narzekać, ponieważ na każdym kroku coś się dzieje. Z pewnością przeczytam jej następne tomy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku! Jeżeli dobrniesz do końca mojego postu, zostaw po sobie jakiś ślad, komentuj, pytaj, jeżeli jesteś blogerem na pewno odwiedzę Twoją stronę i się odwdzięczę :)
Przy komentowaniu bądź kulturalny i nie spamuj.