poniedziałek, 14 października 2013

"Żelazny Król" Julie Kagawa - recenzja

Tytuł: "Żelazny Król"
Oryginalny tyuł: The Iron King
Autorka: Julie Kagawa
Ilość stron: 351
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011
 Moja ocena: 8/10


"Nazywam się Meghan Chase.
Za niecałe dwadzieścia cztery godziny skończę szesnaście lat.
Słodka szesnastka. Napisano mnóstwo opowieści, piosenek i wierszy o tym wspaniałym wieku, kiedy dziewczyna znajduje prawdziwą miłość, cały świat ma u stóp, a przystojny książę porywa ją w stronę zachodzącego słońca.
Nie sądzę, żeby ze mną miało tak być tak samo…


 Bo Meghan Chase jest pisane pójść za głosem przeznaczenia i głosem serca na dwór króla elfów – pięknych i przerażających…"


Wiem, że nie jest to ani specjalnie nowa, ani ambitna powieść, ale wkońcu założyłam tego bloga by dzielić się z Wami opiniami na temat wszystkich moich przeczytanych pozycji, dlatego też tej recenzji tu zabraknąć nie może, zwłaszcza, że ośmieliłam się umieścić tę książkę na pólce "ulubione"... Zacznę więc od tego, że jest to klasyczny romans paranormalny i jak wszyscy się domyślają jeden z głównych wątków stanowi tu wątek romantyczny. Jest to jednak bardzo przyjemna pozycja, w której towarzystwie spędziłam bardzo miły weekend :)

Julie Kagawa urodziła się w Kalifornii, ale tam nie przydarzyło się jej nic ekscytującego. Więc kiedy miała dziewięć lat, przeprowadziła się z rodzicami na Hawaje. Tu, nie zważając na huragany i rekiny, mnóstwo czytała - ku utrapieniu nauczyciel, którzy odbierali jej powieści schowane pod podręcznikiem do matematyki. Tak jak później, gdy pracowała w księgarniach kierownicy złościli się, gdy przyłapywali ją na lekturze książek, które powinna ustawiać na półkach. Jej pasja przerodziła się w sukces, gdy ukazał się "Żelazny król".

Książka rozpoczyna się w naprawdę naiwny sposób. Poznajemy bowiem główną bohaterkę - Meghan Chase, która za ojczyma ma chodowcę świń, żyje na bagnach i  "po uszy" zakochana jest w najbardziej popularnym "ciachu" w liceum. A więc z nowu mamy do czynienia z tradycyjnym schematem amerykańskiego romansidła dla nastolatek... Ten  właśnie początek okropnie zraził mnie do książki, gdyż przejadły mi się już te wszystkie naiwne, paranormalne pseudo- wyciskacze łez skierowane do zdesperowanych nastolatek.
Oczywiście, jak możemy się dalej domyślać miłość Meghan jest nieodwzajemniona, a jej zapędy kończą się delikatnie mówiąc klęską. Meghan w wyniku tajemniczego zbiegu wydarzeń staje się pośmiewiskiem dla całej szkoły. A jakby tego było mało, gdy wraca do domu okazuje się, że jej przyrodni brat dokonał krwawego zamachu na matkę...
W tym właśnie momancie cała akcja nabiera poweru i traci na naiwności. Dziewczyna zostaje
 uświadomiona, że jej najbliższy przyjaciel jest legendarnym elfem, a brat wcale nie jest jej bratem...

Dlaczego sięgnęłam po tę lekturę? Przede wszystkim zachęcona zostałam wysokimi ocenami i pozytywnymi recenzjami. Tak samo ciekawy wydał mi się motyw elfów odnoszący się do przewodnich wydarzeń. Nie spotkałam się raczej z żadną książką, której głownymi bohaterami były by elfy :) No i oczywiście swoją rolę odegrała również okładka - bardzo magiczna i subtelna.

Przejdźmy jednak do krwawj sekcji fabuły...
Ciekawiej robi się dopiero gdy główna bohaterka trafia przez szafę do krainy Nigdynigdy. Tu wyraźnie dostrzegamy silne powiązanie powieści z "Opowieściami z Narnii", ale jak sama autorka nam przytacza wzorowała się również na utworach takich jak "Alicja w Krainie Czarów" i "Sen Nocy Letniej". Te aspekty jednak dadzą nam się we znaki dopiero później, kiedy spotkamy gadającego kota...

"-C...czego chcesz? [..]
-Człowieku - powiedział, a jeśli koty potrafią mówić protekcjonalnym tonem, to temu udało się doskonale -zastanów się nad niedorzecznością swojego pytania. Siedzę na swoim drzewie, nikomu nie wadzę i namyślam się, czy powinienem dziś zapolować, gdy nagle pojawiasz się jak wystrzelony z katapulty pocisk i płoszysz wszystkie ptaki w promieniu kilku kilometrów. A potem masz czelność pytać mnie, czego ja chcę."
jest to chyba mój ulubiony cytat z tej książki :))


Nie będę ukrywać, że ów kot o imienu Grimalkin jest moim ulubieńcem, zawsze w zanadrzu ma ciętą gadkę, którą wręcz mam ochotę wyryć sobie na ścianie nad łóżkiem.
Muszę przyznać, że mimo dość kiepskiego rozpoczęcia fabuła jest nietuzinkowa i bardzo intrygująca, przewiana nutką tajemnicy. Dawno nie spotkałam się z tak wciągającą historią.
Postaci są wyraziste i niebanalne (zwłaszcza Ash :]). (Ahhh... ten arogancki, niezłomny i... wrażliwy Ash). Ash moim zdaniem jest jednym z najciekawiej wykreowanych mężczyzn powieści tego typu. Nie będę jednak ograniczać się do Asha, na pochwałę zasługują również tzw "czarne charaktery", np Tytania (żona króla elfów), świetnie przedstawiona i ciekawie zarysowana zazdrość.

Co do języka i stylu autorki:
Książka jest napisana w narracji pierwszoosobowej, z perspektywy Meghan. Posługuje się bardzo prostym językiem i nie "wydziwia" z epitetami. Czyta się szybko (aż za szybko! :)) i w żadnym stopniu się nie nudzimy.

Podsumowując: dlaczego warto po nią sięgnąć? Sięgnąć, ponieważ seria jest niesamowita! (składa się z 4, albo 5 tomów). Zapiera dech w piersiach i pozwala zanurzyć w mało popularny świat elfów. Oceniłam ją 8/10, zwłaszcza przez pryzmat pierwszych rozdziałów, ale za to dalsza część fabuły w stu procentach nam to rekompensuje! Serdecznie polecam!

„Można zginąć na tyle ciekawych sposobów: zostać nadzianym na szklany miecz, zaciągniętym pod wodę i zjedzonym przez kelpię, zamienionym w pająka albo krzak róży na wieki wieków...- spojrzał na mnie.- To co, idziesz?”



8 komentarzy:

  1. Nie miałam jej w planach, ale mnie przekonałaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :) Mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziona.

      Usuń
  2. Chyba nie dla mnie, mimo pozytywnej recenzji...

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno skończyłam czytać:D Książka przepełniona magią, fantastyczna. Grimalkina też uwielbiam<3 Chciałabym mieć takiego kota w domu xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Ojjj tak, powieść jest magiczna <3 zwłaszcza Pan Cięty Kocurek :)

      Usuń
  4. Książka nie dla mnie, ale dwie pierwsze okładki są przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie da się trafić w gusta wszystkich :) Ahh... te okładki, zgadzam się w 100%!

      Usuń
  5. Witam serdecznie
    Chciałabym przedstawić dwa konkursiki, może akurat nagrody przypadną komuś do gustu i zechce wziąć w nich udział...
    Jeden z nich to mega konkurs książkowy gdzie zwycięzców będzie aż 19, a nagrodami są przeróżne książki, zarówno literatura kobieca, fantasy, poradniki... Do koloru do wyboru :)
    W drugim konkursie natomiast do wygrania jest zestaw czterech kubeczków, ale nie byle jakich... Są to kubki muminkowe z cytatami...Z pewnością znajdzie się wielu fanów tej bajeczki wiec tym bardziej polecam :)
    Nie chciałabym nadużywać gościnności i linków nie zostawię, ale jeżeli ktoś byłby zainteresowany to zapraszam na mój profil, a tam znajdziecie Babylandię oraz Książeczki synka i córeczki, a w nich po boku są banerki i tak traficie na dany konkursik :)
    Z góry chciałabym ogromnie przeprosić za spam, wiem że pewnie wiele z Was ma już dość takich autopromocji, ale mimo wszystko spróbuję szczęścia i mam nadzieję, że znajdą się chętni na takie fajne nagrody :)
    Pozdrawiam cieplutko
    Marta

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Jeżeli dobrniesz do końca mojego postu, zostaw po sobie jakiś ślad, komentuj, pytaj, jeżeli jesteś blogerem na pewno odwiedzę Twoją stronę i się odwdzięczę :)
Przy komentowaniu bądź kulturalny i nie spamuj.