wtorek, 17 marca 2015

"Wierna" Veronica Roth - recenzja

Tytuł: Wierna
Tytuł oryginału: Allegiant
Autor: Veronica Roth
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 29 kwietnia 2014
Liczba stron: 351
Moja ocena: 3/10




Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) - to pięć frakcji, na które podzielone było społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodził test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musiał wybrać frakcję. Ten, kto nie pasował do żadnej, zostawał uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.
Ten, kto łączył cechy charakteru kilku frakcji, był NIEZGODNY - i musiał być wyeliminowany...
Ale to już przeszłość. Społeczeństwo frakcyjne, w które Tris tak wierzyła, legło w gruzach - podzielone walką o władzę, naznaczone śmiercią i zdradą. Jednego tyrana zastąpił drugi. Miastem rządzą niepodzielnie bezfrakcyjni. Tris wie, że czas uciekać. Lecz jaki świat rozciąga się poza znanymi jej granicami? Może za murem będzie mogła zacząć z Tobiasem wszystko od nowa, bez trudnych kłamstw, podwójnej lojalności, bolesnych wspomnień? A może poza miastem nie ma żadnego świata...
Lecz nowa rzeczywistość jest jeszcze bardziej przerażająca. Nowe szokujące odkrycia zmieniają serca tych, których kocha. Raz jeszcze Tris musi dokonać niemożliwych wyborów - odwagi, wierności, poświęcenia i miłości. Bo tylko ona może przeszkodzić kolejnemu rozlewowi krwi...


Wielkie wejście, marne wyjście…

Autorka przysporzyła sobie sporą popularność niniejszą serią. Po szale jaki wywołały „Igrzyska Śmierci” nasz rynek zalała fala postapokaliptyczno-dystopijno-antyutopijnych bestsellerów. Cóź, pomysł dobry z racji tego, że łatwo w ten sposób zarobić na młodzieży pobierającej fundusze z kieszeni własnych rodziców. Niestety, co za dużo, to niezdrowo, co dotyczy zarówno pisania ilości książek przez Veronicę Roth, jak i naładowania ich drobiazgami/sekretami/wypychaczami…

Po książkę sięgnęłam nie tyle z zainteresowania, o ile z czystego odruchu chwytania kontynuacji. Po „Zbuntowanej” świat podzielony na frakcje osobiście mnie znudził, ale również nie chciałam psuć sobie miłego wrażenia jakie wywarła na mnie II część. Bestseller, bo bestseller, antyutopia, bo antyutopia, ale autorka zgrabnie się wywiązała z zadania. Z tą częścią już tak nie było.

Po pierwsze, fabuła mnie nie ruszyła, ale to nie wina autorki o ile mało dyskretnych recenzentów, których opinie były bardzo sugestywne… Zakończenie więc nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia, ponieważ zwyczajnie się go domyśliłam. Tak, czy inaczej traci na tym ocena książki…

Po drugie – przeładowanie! Odniosłam wrażenie, że sensem tej książki jest przechodzenie z odkrywania jednej tajemnicy do drugiej. Dużo to ja lubię owoców w cieście, nie post-patetycznego bełkotu owiewanego w tajemnicę, do tego w takiej ilości…

Po trzecie sam klimat książki: beznamiętny, nudny, po prostu nijaki. Pomimo nafaszerowania jej sekretami, dramaturgią (no bo, dlaczego związek Triss i Tobiasa miałby być spójny i pełen cieszących się króliczków? Trzeba dowalić do pieca, a co!). Ale do czego zmierzam, pozycja mi się niemiłosiernie dłużyła, przez, co w między czasie zdążyłam przeczytać kilka innych, bardziej pasjonujących tytułów.

Reasumując, bez owijania w bawełnę, książka według mnie pisana na siłę (pewnie pod presją deadline), autorka nie dała sobie rady z budowaniem napięcia (jej własne chyba ją przytłaczało), fabuła monotonna, nudna. Mówiąc kolokwialnie: DNO!


Wiedziałem, że życie nas okalecza. Każdego z nas. Nie da się tego uniknąć. Ale powoli zaczynam się przekonywać, że możemy zostać uzdrowieni. Że nawzajem się uzdrawiamy.

3 komentarze:

  1. książka bardzo mnie rozczarowała, autorka chciała stworzyć pamiętny utwór a wyszedł słaby i wymuszony. Zgadzam się z Tobą, co do całej oceny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dałam sobie spokój po pierwszej części, choć już zaczynałam czytać pierwszą stronę drugiej. I wtedy stwierdziłam, że w tej historii nie ma nic, co by mnie ciekawiło. Tajemnice? Szybko rozwiązane, niewarte uwagi. Główna bohaterka? Dziecko. Ten cały Tobias co się nim tak "cieszą" inne nastolatki - gburowaty i arogancki, niby z przeszłością, ale mam lepsze porównania (chociażby znienawidzony przez wszystkich, a mój kochany Grey, który tak wiele przeszedł...). W dodatku okropnie podobna do "Igrzysk", nie tyle samą konstrukcją (w przypadku jednego gatunku, wzorowane na IŚ, jest to nieuniknione), co motywami. A kiedy zobaczyłam przestawioną przez Ciebie okładkę trzeciej części - skojarzenie jest oczywiste!

    Z porównywanych do IŚ chyba najlepszy jest "Więzień Labiryntu" - może czytałaś? Naprawdę polecam, choć nie umiem ostatnio zabrać się za ostatnią część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już męczą mnie te wszystkie tytuły powiązane z "Igrzyskami Śmierci", za dużo tego na rynku, autorzy nawet nie szarpią się na oryginalność powielając ciągle te same oklepane motywy. Co do "Więźnia Labiryntu", to tak, czytałam, ale tylko pierwszą część. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z lektury (: Ale ciągle nie mogę się zmotywować za kontynuacje.

      Usuń

Czytelniku! Jeżeli dobrniesz do końca mojego postu, zostaw po sobie jakiś ślad, komentuj, pytaj, jeżeli jesteś blogerem na pewno odwiedzę Twoją stronę i się odwdzięczę :)
Przy komentowaniu bądź kulturalny i nie spamuj.