Tytuł: "Przysięga"
Autor: Kimberly Derting
Liczba stron: 272
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Amber
Moja ocena: 3/10
Po książkę sięgnęłam, ponieważ przyciągnął mnie motyw antyutopii. Uwielbiam powieści z tego gatunku. Liczyłam więc na coś zakrawającego o pozycje takie jak "Igrzyska Śmierci", "Niezgodna", czy "Delirium". Czy zakrawało? Aż za bardzo...
Kimberly Derting znana jest z jednego z romansów paranormalnych jakim jest powieść "Ukryte". Tym razem jednak autorka sięgnęła po wizję antyutopijną, co przyznam szczerze na zdrowie jej to nie wyszło...
W Ludanii, brutalnym kraju pod despotycznymi rządami
królowej Sabary żyje Charliana Hart. Tu każda
poufałość, spojrzenie w oczy, czy
nieposłuszeństwo jest karane śmiercią. Nie ma tam łatwego życia. Wszyscy
podzieleni są na klasy posługujące się własnymi językami, począwszy od klasy
służących i kończąc na królewskiej elicie. Charlie przynależy do średniej –
kupieckiej, a więc nie jest tak ograniczona jak sługi, ale też dużo brakuje jej
do tytułów szlacheckich… I to właśnie jest powodem lekceważenia. Nie ma dnia, w
którym dziewczęta z „wyższych sfer” nie dokuczałyby Charlie i jej przyjaciołom,
oczywiście we własnym, nieznanym niższym klasom języku. Nikt nie wie jednak, że
Charliana posiada dar rozumienia wszystkich języków, nawet tych najbardziej
egzotycznych i już nieużywanych. Aczkolwiek swoje zdolności musi ukrywać, od
tego bowiem może zależeć jej życie…
Od razu przejdę do
rzeczy i stwierdzę, że utwór nie przypadł mi w żadnym stopniu do gustu… Mimo
ciekawego opisu, okropnie się na niem zawiodłam. Styl autorki był bardzo prosty
i niestety mocno naciągany, przeładowany
utartymi schematami. Każdy krok głównej bohaterki był przewidywalny, tak samo
zresztą jak innych postaci. Atmosfera szalenie naiwna, szczególnie kiedy autorka
zaczęła wplatać wątek miłosny… czytając te fragmenty czułam się wręcz zażenowana.
Jak dziewczyna w jednej chwili może rozprawiać jakim to chłopak jest „dupkiem”,
a zaraz potem kulić mu się pod nogi i szczebiotać o jego ślicznych oczkach? No
proszę…
Postaci od początku do końca mnie irytowały. Nie było
żadnego wyrazistego charakteru (no może z wyjątkiem królowej Sabary, ale i jej
zachowanie było naciągane i na siłę zbrutalizowane). Bohaterowie sprawiali
wrażenie wręcz „głupkowatych”. Charlie usilnie stanowiła wrażliwą i gotową
oddać w każdej chwili życie w imię rodziny i miłości (cholera, może jeszcze
Ojczyzny? Jakież to patriotyczne…), co sprawiało wrażenie bardzo sztucznego.
Tak samo postać Maxa, najpierw tajemnicze i aroganckie, później: ach Charlie! Kocham Cię! Zrobię wszystko
abyś była bezpieczna! Jesteś taaaaaaaaaka
piękna… rozumiecie o czym mówię? Żenada, żenada, żenada do potęgi –entej!
Podejrzewam, że już nie muszę uwzględniać faktu iż nie sięgnę
po kontynuację „Przysięgi” (tak, tak! Tego mają wyjść aż trzy części) i nawet jeśli poprzednie książki pani Darting
były lepsze, nie mam zamiaru się o tym przekonywać, ponieważ bardzo skutecznie
zraziła mnie do siebie właśnie poprzez „Przysięgę”…
Następna w kolejce do recenzji książka pt. „Błękit Szafiru”
Kerstin Gier!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytelniku! Jeżeli dobrniesz do końca mojego postu, zostaw po sobie jakiś ślad, komentuj, pytaj, jeżeli jesteś blogerem na pewno odwiedzę Twoją stronę i się odwdzięczę :)
Przy komentowaniu bądź kulturalny i nie spamuj.